środa, 21 grudnia 2022

Bolesław Romanowski

Kierownictwo Polskiej Marynarki Wojennej do końca swojego funkcjonowania w Wielkiej Brytanii poszukiwało rodzin marynarzy poległych i zaginionych w czasie II wojny światowej. Jedną z takich osób był starszy marynarz Zdzisław Mońko, który zaginał wraz z okrętem podwodnym Orzeł w 1940 roku. Po wojnie udało się odszukać jego brata, który zamieszkał w Lubece i przekazać mu w spadku rzeczy po zaginionym. Pan Ryszard Mońko chcąc lepiej poznać wojenne losy brata miał też osobistą prośbę o znalezienie dla niego egzemplarza książki pt. "Orzel's patrols". Napisał ją podchorąży (w momencie druku już podporucznik marynarki) Eryk Sopoćko, który wziął udział w słynnym piątym patrolu ORP Orzeł. W czasie tego rejsu zatopiono torpedą niemiecki transportowiec Rio de Janeiro zmierzający z wojskiem do Norwegii by wziąć udział w inwazji na ten kraj. Bogactwo wydarzeń piątego patrolu jest idealnym tematem na bardzo dobry sensacyjny film wojenny, ale ostatnio reżyser Marek Bałwut w "Orzeł. Ostatni patrol" zaserwował polskim widzom zmyśloną sieczkę opartą na kilku hipotezach niezdarnie połączonych do kupy i koniec końców wyszedł straszny gniot. Ale ja nie o tym chciałem :) 

Eryk Sopoćko jako praktykant na pokładzie pancernika HMS Rodney brał też udział w zatopieniu Bismarcka. Zginął w 1943 roku na niszczycielu Orkan, który został storpedowany i zatopiony przez u-boota U-378. Był utalentowanym pisarzem i zdążył pozostawić po sobie kilka opowiadań i dwie książki wydane w 1942 roku. Tę poświęconą patrolom Orła "po dłuższych poszukiwaniach" (to cytat z pisma załączonego do książki) udało się znaleźć dla pana Ryszarda Mońko. Na stronie tytułowej znajduje się podpis kapitana marynarki Bolesława Romanowskiego i data 1942. No i teraz najlepsza część historii. Dlaczego znajdował się tam akurat ten podpis? Przecież Bolesław Romanowski w  czasie wojny służył na czterech polskich okrętach podwodnych, ale nie na Orle! Nawet gdyby bez związku złożył komuś autograf to z pewnością z jakąś krótką dedykacją. Wpis ten bardziej przypomina oznaczenie swojego księgozbioru i według wszelkiego prawdopodobieństwa tak właśnie było. W 1942 roku Bolesław Romanowski leczył rany odniesione podczas utraty swojego ORP Jastrząb w wyniku bratobójczego ostrzału przez alianckie okręty. Zapewne wtedy otrzymał egzemplarz książki (z KMW lub może od samego Eryka Sopoćko) i włączył do swojego księgozbioru opatrując podpisem. Po wojnie oddał książkę kierownikowi referatu opieki KMW dla kogoś, komu bardzo zależało na jej otrzymaniu i tak książka trafiła do Lubeki pozostając tam przez prawie 80 lat, by w końcu rodzina obdarowanego zdecydowała sprzedać część pamiątek. I tu na kursie pojawia się mój przyjaciel, który znając moje zamiłowanie do marynistyki kupił ją w prezencie dla mnie.

Bolesław Romanowski był dowódcą jednego z Terrible Twins (tak określano dwa polskie najskuteczniejsze okręty podwodne na Morzu Śródziemnym) w okresie największych sukcesów bojowych. Po wojnie jako jeden z nielicznych zdecydował się na powrót do kraju. Został wyznaczony na dowódcę niszczyciela Błyskawica, którym po skompletowaniu załogi w 1947 roku przypłynął do Gdyni. W okresie represji stalinowskich został aresztowany, a następnie wydalony ze służby wojskowej. Na fali odwilży w 1956 roku powrócił do służby, ale nie skupiał się na rozwijaniu swojej kariery i zajął sią głównie szkoleniem. Przez trzy lata był oddelegowany do ZHP jako pierwszy kapitan żaglowca "Zawisza Czarny".

Jest autorem wspomnień pt. "Torpeda w celu". Od 1985 roku 3. Flotylla Okrętów w Gdyni nosi imię komandora Bolesława Romanowskiego.   

poniedziałek, 19 grudnia 2022

René Steinke

Niektóre autografy w mojej kolekcji to zdobycze kompletnie przypadkowe. Ten, o którym jest niniejszy wpis, dostałem ponad rok temu jako gratis przy okazji zakupów u pewnego sprzedawcy w Niemczech. To już drugi raz jak dostaję bonusy od naszych zachodnich sąsiadów :)

Dopiero ze dwa tygodnie temu... przez przypadek zorientowałem się kim jest aktor, którego zdjęcie z autografem wrzuciłem gdzieś do szuflady. Tak to jest gdy bardzo rzadko włącza się telewizor :). Akurat leciał serial "Kobra - oddział specjalny" i... twarz wydała mi się jakoś taka podobna. No i oczywiście był to René Steinke, który wciela się w rolę komisarza Toma Kranicha. 
Jakby zebrać do kupy to widziałem kilkanaście odcinków tego serialu i przyznam szczerze, że nie odrzucał mnie. Jeśli przymknąć oko na natrętną reklamę niemieckich samochodów to ogląda się go całkiem przyjemnie w chwilach gdy przychodzi ochota by trochę odetchnąć od poważniejszych spraw. 

Do niemieckich seriali kryminalnych mam pewien sentyment za sprawą "Telefonu 101", który w latach mojej młodości ubogacał skromną ofertę dwóch kanałów telewizyjnych.   

środa, 23 listopada 2022

Jan Kaczkowski

Moja kolekcja książek z autografami jest całkiem pokaźna. Wśród nich mam taką, która chyba jest na czasie w związku z niedawną premierą filmu "Johnny". 
"Szału nie ma, jest rak" to wydana w 2013 roku książka-wywiad przedstawiająca rozmowy Katarzyny Jabłońskiej z ks. Janem Kaczkowskim. Nie zrobiła na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia, ale cenię ją, bo mam z autografem. Natomiast na pewno mogę szczerze polecić "Grunt pod nogami". Jest to zbiór kazań ks. Jana... rozbudowanych, uzupełnionych i dostosowanych do potrzeb publikacji książkowej. Część z nich miałem okazję sam usłyszeć i muszę przyznać, że bez wątpienia był to świetny kaznodzieja. 


niedziela, 9 października 2022

Emmanuelle Chriqui

Tę kanadyjską aktorkę po raz pierwszy zobaczyłem na ekranie gdy Canal+ emitował film familijny "Dzień bałwana". Choć w tym nieco głupawym filmie zagrała jedynie drugoplanową rolę Claire Bonner to nie dało się na nią nie zwrócić uwagi. W tym samym roku wystąpiła u boku Jonathana Tuckera w nawet nienajgorszej komedii "100 dziewczyn i ja". Ma też na koncie występ w chyba już klasycznym horrorze (w zasadzie to z rodzaju określanego angielskim terminem slasher) "Droga bez powrotu", a także w kasowym sukcesie jakim w 2008 roku była komedia "Nie zadzieraj z fryzjerem". No dobra, to głupi film jak nic, ale uśmiałem się na nim więcej niż raz :).

Jak sama przyznaje, codziennie pije kawę. To tak jak ja :). Na moim kubku napisane jest "Najpierw kawa, potem rządzenie światem" ;).

Autograf z certyfikatem BAS kupiłem przy okazji nabywania innych u dobrze mi znanego renomowanego sprzedawcy w Stanach Zjednoczonych. Licytacja poszła dobrze i wydałem bardziej niż akceptowalną kwotę. Jedyny minus, że zdjęcie jest ogromne. Niektóry uznaliby to wręcz za plus, ale ja mam problem z miejscem na ścianie.  

Lari White

Są takie autografy, które po prostu muszę mieć! Czasami jedna mała rola zrobi na mnie takie wrażenie, że zapamiętuję ją najbardziej z całego filmu. Gdy pierwszy raz obejrzałem "Cast away", czyli uwspółcześnioną historię Robinsona Crusoe to miałem mieszane uczucia, ale film zmusił mnie do zadumy. Urzekła mnie końcowa scena. Właśnie w niej poznajmy postać, która pojawia się już na samym początku historii i zamyka klamrą część opowieści. W rolę Bettiny Peterson wcieliła się amerykańska piosenkarka country Lari White. O tak, zależało mi na jej autografie. 

Lari White zmarła na raka otrzewnej 23 stycznia 2018 roku, zaledwie cztery miesiące po postawieniu diagnozy. Wtedy moje zainteresowanie zdobywaniem autografów było jeszcze w powijakach. Szczęśliwie piosenkarka zostawiła po sobie całkiem sporo autografów rozdanych na okładkach płyt i na zdjęciach. Z racji mojej fascynacji grafologią zdecydowałem się na zakup listu do jednego z fanów. Wyszło mi sporo treści do analizy, bo Lari White miała naprawdę interesujący charakter pisma. Poniżej przedstawiam końcówkę listu wklejoną pod kadr z filmu. 

Później, przy okazji większych zakupów udało mi się też kupić kartę ze zdjęciem i autografem, więc mam w kolekcji dwa :).  

wtorek, 4 października 2022

Richard Cunningham

To może jeszcze jeden imperialny :).
Tym razem już całkowicie epizodyczna postać, bez większego znaczenia dla filmu, ale... o film właśnie tu chodzi. "Łotr 1 " to jedyna pełnometrażowa produkcja po czasach Lucasa, którą uważam za wartościową. Autograf każdego, kto pojawia się na planie tego filmu, ma szczególne miejsce w mojej kolekcji. Richard Cunningham wcielił się w postać generała Ramdy, dowódcy garnizonu w imperialnym kompleksie na Scariff.

Kenneth Colley

"Komandorze Piett! Proszę przygotować się do wysadzenia desantu poza polem siłowym i rozwinąć flotę tak, aby nic nie wydostało się z planety. Pan tu teraz dowodzi... admirale Piett"

Jedna z moich ulubionych scen... w moim autorskim tłumaczeniu, bowiem powszechne jest tłumaczenie "captain" jako "kapitan", ale jeśli ściśle wiązać to do stopni wojskowych we flocie u nas jest to raczej komandor. Zresztą tłumaczenie stopni w filmach i książkach Star Wars obarczone jest pewnym niezrozumieniem różnic pomiędzy flotą, a oddziałami lądowymi. Błędów w tłumaczeniach jest tyle co skwarków w dobrej kaszy. Ot np. gdy Ahsoka dostaje pierwsze zadanie bojowe jest tytułowana "commander Tano", co jest tłumaczenie jako "dowódca Tano". Tyle, że "commander" w języku angielskim ma dwa znaczenia i drugim jest... stopień wojskowy. Ale dość już tego pobocznego ględzenia. Pora wrócić do bohatera tego wpisu. 

Ken Colley nie ma na koncie wielkich ról filmowych. Zazwyczaj grał postacie drugoplanowe lub epizodyczne. Można byłoby wymienić te bardziej znane tytuły czyli "Żywot Briana" lub "Firefox"... ale... wejście w uniwersum gwiezdnych wojen to coś, czego nie można porównać z niczym innym. Szacuje się, że co trzeci człowiek na świecie, choć raz oglądał coś co opowiada o wydarzeniach dawno, dawno temu, gdzieś w odległej galaktyce...
Postać admirała Firmusa Pietta pojawia się na ekranie jedynie przez 3 minuty. O zgrozo! To dwa razy mniej niż np. Holdo. Pomimo tego Colley'owi to wystarczyło, by nadać roli ciekawy charakter i zrobił to wyśmienicie. Warto też sięgnąć po książkę, by rozbudować tę postać o jej przemyślenia. 

Mam 6 autografów Kena Colley'a, ale żadnego nie zdobyłem listownie. Może powinienem spróbować? 

piątek, 12 sierpnia 2022

Natalia Szroeder

O tym, że Natalia Szroeder potrafi śpiewać wiedziałem odkąd pojawiała się na scenie muzycznej. Mimo to jej muzyka nie jest tym, co do mnie łatwo dociera. Najbardziej przypomina mi to moje podejście do Justyny Steczkowskiej, co do której nie mam cienia wątpliwości, że ma rewelacyjny głos, ale rzadko jej utwory to moje klimaty. 

W 2015 roku Natalia Szroeder szturmem zdobyła moje uznanie wykonując "I have nothing" w "Twoja twarz brzmi znajomo". To niewątpliwie jeden z najlepszych występów w całej historii tego programu. Choć Natalia nie dostała się do finału to i tak wrażenia po czymś tak pięknym nie da się w żaden sposób zatrzeć. 

Tym razem autograf zdobyty bardzo nietypowo. Nie było mnie na lipcowym koncercie we Władysławowie, gdzie miałbym najbliżej, ale...autograf załatwił dla mnie syn szwagra, któremu w tym miejscu z całego serca dziękuję, bo dostałem piękny prezent-niespodziankę i to bez żadnej okazji :) 
Muszę przyznać, że Natalia Szroeder też powinna się cieszyć, że to akurat on był wtedy na koncercie, bo... jest ratownikiem medycznym i zabezpieczał imprezę. Muszę dodać, że skończył studia z wyróżnieniem i naprawdę jest dobry w tym co robi, więc gwiazda koncertu mogła być zupełnie spokojna, iż w razie czego ona i publiczność są pod mega-fachową opieką!

piątek, 13 maja 2022

Stewart Hett

Pozostając w klimacie wojskowości spróbuję cofnąć się aż o 73 lata, by wspomnieć zdarzenie bardzo słabo znane w naszym kraju. Chodzi o incydent na Jangcy, a właściwie jego najważniejszą część, czyli historię brytyjskiej fregaty HMS Amethyst. W czasie chińskiej wojny domowej okręt został uszkodzony przez artylerię komunistów i przez 101 dni był więziony na rzece w odległości około 150 mil morskich od ujścia do Morza  Wschodniochińskiego. 

Z załogi liczącej prawie dwieście osób po pochowaniu zabitych i ewakuacji rannych pozostało zaledwie 66 marynarzy, w tym tylko jeden oficer pokładowy: 23-letni podporucznik Stewart Hett. Wprawdzie z Nankinu przybył attaché morski i objął dowodzenie okrętem, ale Hett (awansował na jego zastępcę) był najlepiej obeznany z okrętem i z zaokrętowanymi na nim ludźmi. Dlatego to na tego młodego człowieka spadła większość obowiązków bezpośredniego dowodzenia załogą. 

Stewart Hett zakończył służbę w stopniu komandora podporucznika. Zmarł w 2019 roku, czyli gdy dopiero raczkowałem w zbieraniu autografów. Na szczęście w Wielkiej Brytanii dość popularne jest wydawanie kopert z okazji różnych spotkań rocznicowych i taką właśnie nabyłem z autografem bohatera tego wpisu. Rewelacyjnym bonusem są podpisy Jacka Frencha i Boba  Stone'a - radiotelegrafistów, którzy odebrali ponad 250 długich depesz z instrukcjami negocjacyjnymi od dowódcy brytyjskich Sił Dalekowschodnich. Przypominam, że wtedy nadawano alfabetem Morse'a, czyli po literce.        

Z incydentem związane są też dwie ciekawostki.
Kot pokładowy Simon jest jedynym zwierzęciem tego gatunku, jakie odznaczono Medalem Dickin uważanym za odpowiednik Krzyża Wiktorii (najwyższego brytyjskiego odznaczenia z męstwo).
Niszczyciel HMS Consort wysłany na ratunek ostrzeliwanej fregacie do dziś dzierży nieoficjalny rekord prędkości, jaką rozwinął duży okręt na rzece. Wyobraźcie sobie dwa tysiące ton stali rozcinające fale Jangcy z prędkością 53 km/h. 

czwartek, 12 maja 2022

Roméo Dallaire

Właśnie wyciągnąłem ze skrzynki pocztowej jeden z najważniejszych, a może i najważniejszy autograf, jaki do tej pory zdobyłem. 

Generał Roméo Dallaire był głównodowodzącym sił pokojowych ONZ w Rwandzie w latach 1993-1994.
Prawdopodobnie w Polsce nieprzesadnie wielu wie, że u progu XXI wieku właśnie w tym kraju doszło do ludobójstwa na niespotykaną skalę, nieznaną dotąd w dziejach świata. Generał Dallaire był główną postacią  próbującą zapobiec nadchodzącej rzezi. Niestety, choć włożył w to wszystkie siły to nie udało się i 7 kwietnia 1994 roku zaczęła się masakra. W ciągu trzech tygodni, gdy bojówki Hutu wymordowały - głównie maczetami - prawie pół miliona Tutsi, świat odmieniał wszystkie możliwe słowa, przez wszystkie możliwe przypadki by tylko nie powiedzieć "ludobójstwo". Powtórzę: prawie pół miliona w ciągu trzech tygodni! To nie jakaś tam statystyka. To okrutna śmierć dwa razy większej liczby ludzi niż ma moje miasteczko. DZIENNIE!

Dopiero 29 kwietnia na forum ONZ padło stwierdzenie, że „mogło dojść do aktów ludobójstwa”. Do tego czasu krępowano ręce dowódcy sił pokojowych, który starał się za wszelką ceną ratować sytuację. W pierwszych dniach nie zezwolono mu na przejęcie magazynów broni by ograniczyć skalę nadchodzących zbrodni. Prośby o zgodę na ochronę ludności w bazach sił pokojowych kończyły się przesłanym z ONZ nakazem bezstronności i nieangażowanie się w żadne walki (a i tak wbrew rozkazom zapewniano schronienie ludziom). Stany Zjednoczone odmówiły pomocy dla Rwandy. Francja, Chiny i Rosja sprzeciwiły się interwencji. No cóż, część tych krajów (przede wszystkim Francja i Chiny) dostarczyła uzbrojenie, którym dokonano ludobójstwa. 
Po brutalnym zamordowaniu belgijskich żołnierzy chroniących premier Rwandy, kraj ten wycofał swoje 400-osobowe siły pokojowe. W czasie największego nasilenia zbrodni na rwandyjskiej ziemi w ONZ podjęto decyzję o zmniejszeniu liczebności kontyngentu z około 2200 do... 270 (!) żołnierzy. Tak naprawdę na posterunku pozostali tylko Kanadyjczycy i żołnierze z Ghany oraz kilku innych krajów afrykańskich. Rozumiecie w jakiej sytuacji znalazł się generał Dallaire?! Balansując na granicy niesubordynacji od samego początku robił co mógł by ratować kogo się da. To człowiek bezgranicznego honoru, ale także jedną z najbardziej dramatycznych postaci współczesnych czasów. 

Trudno jest nawet oszacować dokładną liczbę ofiar, ale pomiędzy kwietniem, a lipcem 1994 roku zginęło... ponad 800 000 ludzi (niektóre źródła podają, że liczba przekroczyła milion).

Mógłbym długo pisać, ale by tak naprawdę zrozumieć co się wtedy działo trzeba sięgnąć po autobiograficzną książkę "Podać rękę diabłu" napisaną przez Roméo Dallaire'a przy współpracy z Brentem Beardsley'em. Niestety, nie została wydana po polsku, więc polecam tym, którzy w miarę płynnie czytają po angielsku. Dla pozostałych mogę polecić oparty na niej kanadyjski dramat po tym samym tytułem. W rolach głównych wystąpili Roy Dupuis i Deborah Kara Unger. Na tyle na ile to jest możliwe film oddaje klimat książki (generał Dallaire był konsultantem) i pozwala choć częściowo zrozumieć jak wyjątkowym człowiekiem jest bohater tego wpisu. 

Nawet wybór zdjęcia, które mi wysłał mówi dużo. To nie jest jakaś piękna portretówka w galowym mundurze, ale zdjęcie z towarzyszami broni i z tymi, których chronili... bo po to są żołnierze, by bronili tych, którzy nie potrafią się sami obronić. 

Wybaczcie, że nawet nie ślizgnąłem się po powierzchni tego tragicznego tematu, ale chcę zakończyć czymś optymistycznym. Generał Dallaire długo zmagał się z zespołem stresu pourazowego, ale ostatecznie udało mu się mocno stanąć na nogi. Opisuje to kolejna książka "Czekając na pierwszy blask"... zatem... nawet po najczarniejszej nocy nadchodzi świt.

środa, 11 maja 2022

Wiktoria Gorodeckaja

Gdy Wiktoria Gorodeckaja opuściła Litwę była tuż po maturze. Nie znała języka polskiego i nie miała żadnego doświadczenia aktorskiego. Mimo to zdecydowała się zamieszkać w Polsce i zostać aktorką. W obu przypadkach to była świetna decyzja. Po ukończeniu Szkoły Aktorskiej Jana i Haliny Machulskich, a następnie Akademii Teatralnej w Warszawie związała się z Teatrem Narodowym i od 2009 roku do dziś pozostaje w jego zespole aktorskim. Tak przy okazji... jakby ktoś chciał się wybrać to za 10 dni będzie premiera "Marii Stuart", w której gra tytułową rolę.

Wiktoria Gorodeckaja jest utytułowaną aktorką teatralną, ale ma też na swoim koncie role w wielu serialach, z których wymienię przede wszystkim "Pułapkę". 

Może najmniej znaną stroną kariery aktorskiej jest dubbing, ale każdy fan aktorstwa głosowego wie, że Natasza Romanoff (Czarna Wdowa) już od dziesięciu lat w polskich ścieżkach dźwiękowych wszystkich filmów i seriali mówi głosem Pani Wiktorii :)
Tyle, że to nie ta rola jest szczególna. Drogą bez powrotu jest wkroczenie w świat Gwiezdnych Wojen. Z tego uniwersum naprawdę nie ma już wyjścia ;) 
Wiktoria Gorodeckaja użyczyła głosu Suu Lawquane w zaledwie jednym odcinku serialu "Parszywa zgraja" i nie jestem pewien czy przystępując do pracy nad tą rolą wiedziała, że nie ma takiej możliwości by przejść obojętnie obok postaci jakiejkolwiek twi'lekanki. Nawet córka samego George'a Lucasa dołączając do obsady "Ataku klonów" wcieliła się w różowoskórą dziewczynę z Ryloth.
Twi'lekowie mają rzesze wiernych fanów i na żadnym poważnym starłorsowym zlocie nie może ich zabraknąć w cosplayu. 


poniedziałek, 9 maja 2022

Gosia Andrzejewicz

Repertuar Gosi Andrzejewicz to nie były jakoś tak moje klimaty muzyczne. Oczywiście wielokrotnie słyszałem "Słowa", czy "Pozwól żyć", ale tak naprawdę oczarowała mnie występem w jedynym programie rozrywkowy jaki oglądam, czyli "Twoja twarz brzmi znajomo". Wiedziałem, że ta dziewczyna potrafi śpiewać, ale że aż tak potrafi... to nie wiedziałem. Byłem pod ogromnym wrażeniem i osobiście to w finale zmieniłbym kolor jej twarzy z brązu na srebro ;) 
Zakup autografów zainicjowała córka, a ja z przyjemnością się dołączyłem, by wzbogacić swoje muzyczne zbiory o tę utalentowaną wokalistkę.
Dodam jeszcze, że wybór zdjęć na oficjalnej stronie jest wprost wzorcowy.

Anna Wyszkoni

Pamiętam czasy gdy Ania Wyszkoni podbijała listy przebojów w składzie zespołu Łzy. Takie hity jak "Narcyz się nazywam", czy "Agnieszka już dawno..." pochodzące z platynowej płyty "W związku z samotnością" są dziś rzadko grane w stacjach radiowych, ale odrobinkę starsze pokolenie powinno je doskonale pamiętać. Z tą grupa nagrała jeszcze jeden przebój, czyli "Oczy szeroko zamknięte" i kilka innych solidnych piosenek. 

Pod koniec współpracy z Łzami wydała pierwszy solowy album studyjny "Pan i Pani", który zdobył status podwójnej platynowej płyty. Był na nim utwór z muzyką Ani Dąbrowskiej, dzięki któremu piosenkarka dotarła na szczyty większości polskich list przebojów i pozostawała tam długie tygodnie. Oczywiście chodzi o nastrojowe "Wiem, że jesteś tam" utrzymane w konwencji modlitwy.

Małgorzata Ostrowska

Kilka następnych autografów, które przedstawię pochodzi z zakupów w oficjalnych sklepach internetowych. Lubię taką formę ze względu na przejrzystość i jasne zasady gry. Wprawdzie odziera to kolekcjonerstwo autografów z tej niesamowitej nutki jaką jest napisanie listu i oczekiwanie na jego skutek, ale w sumie pozwala na przyspieszenie budowania kolekcji. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie by w przyszłości napisać też list. 

Nie mogę zacząć inaczej niż od ikony polskiej muzyki rockowej. Z przerwami już od ponad czterdziestu lat na scenie (z czego dziesięć w Lombardzie), a Małgorzata Ostrowska nadal jest w świetnej formie! Którą piosenkę wokalistki lubię najbardziej? Chyba muszę wskazać na "Mister of America", bo to swoisty łącznik końcówki czasów Lombardu i późniejszej kariery solowej.  
Mimo to Małgorzata Ostrowska zawsze czaruje mnie "Podróżą w krainę baśni" ;)

Anita Lipnicka

Czasy, gdy płyta "Emu" szturmem zdobywała rynek okrywając się czterokrotną platyną, zbiegły się z takim etapem mojego życia, że słuchałem bardzo dużo muzyki. Siłą rzeczy nie mogło w tym wszystkim zabraknąć Varius Manx z Anitą Lipnicką. Następny album zespołu był absolutnie rewelacyjny i podniósł wynik platynowych płyt o jedną. Później była już tylko droga z górki. 

Z okresu solowej i duetowej kariery Anity Lipnickiej zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu album "Moje oczy są zielone" (mam go z autografem). Niestety, podobno fani nie byli zachwyceni nieco mocniejszym brzmieniem piosenkarki i płyta nie odniosła wielkiego komercyjnego sukcesu (choć była nominowana do nagrody Fryderyk 2000 w kategorii "Najlepszy album pop"). Ja to zawsze idę pod prąd... zwłaszcza, że lubię każde, nawet choć odrobinę mocniejsze brzmienie 🎸💪 😉. Muszę też dodać, że mam takie nieodparte wrażenie, jakby większość piosenek była śpiewana z szerokim uśmiechem.   

piątek, 6 maja 2022

Bożena Stryjkówna

Kolejny autograf, który jakiś czas temu kupiłem na aukcji charytatywnej. 

W zasadzie Bożena Stryjkówna jest aktorką teatralną i przez ponad trzy dekady związana była z Teatrem Ochoty, ale... chyba nikt nie ma wątpliwości, że rzeszom kinomaniaków znana jest jako Lamia Reno z kultowej komedii "Seksmisja" w reżyserii genialnego Juliusza Machulskiego. Choć film odniósł niebywały sukces i na zawsze pozostanie w kanonie kina polskiego to później Bożena Stryjkówna odrzucała kolejne proponowane jej role jako za mało ambitne lub ograniczające się do pełnienia na ekranie "funkcji dekoracyjnej". Ostatecznie całkowicie zrezygnowała z kariery filmowej poświęcając się teatrowi.

W jednym z wywiadów powiedziała: "Czasami ludzie nie wiedzą skąd mnie znają, a czasami nie mają z tym problemu i mówią, że „Seksmisja” to ich ulubiony film i mogą go zawsze oglądać. To miłe." No to w tym miejscu ja też przyłączam się. Pani Bożeno, mogę ten film oglądać w nieskończoność i nie mam żadnego problemu by wiedzieć skąd Panią znam 👍.  

środa, 4 maja 2022

Bai Ling

Oba autografy Bai Ling, które mam w swojej kolekcji kupiłem. To chyba najbardziej znana aktorka, która została "usunięta" w czasie montażu trylogii prequeli. Krążyły pogłoski, że Lucas kazał uznać scenę z jej udziałem w związku z tym, iż w owym czasie miewała już problemy by utrzymać na sobie ubranie, ale wytwórnia i sam George szybko to zdementowali. 
Kariera Bai Ling w Stanach Zjednoczonych zaczęła się od drugoplanowej, ale dość obszernej roli w filmie "Kruk". Trzy lata później przeskoczyła do zupełnie innej ligi jako Shen Yuelin w thrillerze "Red Corner", który u nas fatalnie (nomen omen!) przetłumaczono jako "Fatalna namiętność". Duża rola u boku Richarda Gere to była przepustka do wielkiego świata. Sam film został objechany przez krytyków jako nieprzekonujący i nie przypadł też do gustu widzom fundując finansowy dół. Niemniej jest to w gruncie rzeczy solidny obraz z klimatyczną muzyką, a bardzo dobra gra amerykańsko-chińskiej pary głównych aktorów (ze szczególnym naciskiem właśnie na Bai Ling) ratuje pewne niedostatki scenariusza. Ja obejrzałem z przyjemnością i chętnie wróciłem po latach. 
Niestety, później nie dane jej było zagrać żadnej większej roli i musiała się zadowolić skromniejszymi występami w takich filmach jak "Bardzo dziki zachód", "Anna i król", "Taxi 3", czy "Sky Kapitan i świat jutra". Z bardziej uznanych występów można jedynie wskazać rolę w horrorze "Pierożki", za którą zdobyła nagrodę dla najlepszej aktorki drugoplanowej na Hong Kong Film Awards w 2005 roku.  
W sumie szkoda, bo w "Red Corner" naprawdę pokazała duży potencjał. 
Bai Ling jest pierwszą Chinką, która znalazła się na okładce Playboya. Właśnie taki starłorsowy autograf z certyfikatem BAS udało mi się kiedyś kupić za takie pieniądze, że... dziś się z tego śmieję. 

A! Byłbym zapomniał: May the Fourth be with YOU!


czwartek, 28 kwietnia 2022

Wanda i Leonard Pietraszakowie

To jeden z najszybszych (zaledwie 5 dni), ale przede wszystkim najważniejszych sukcesów w moim dotychczasowym kolekcjonerstwie autografów. Mówi się, że sukces ma wielu ojców, ale nie tym razem. Tutaj sukces ma jedną matkę chrzestną, której bardzo dziękuję!

Leonard Pietraszak...
Czy ja muszę pisać coś więcej? Te dwa słowa wystarczą. Jeśli ktoś potrzebuje dodatkowych wyjaśnień to... chyba bardzo, bardzo mocno pomylił blogi. 

"Pani jest żoną tego aktora... ?!
Ani wieczne pióro czy ołówek , którymi się posługuję, ani zasób słów i określeń, którymi dysponuję, nie są w stanie oddać tonacji, w jakiej najczęściej pada to pytanie." - tak pisze Wanda Majer-Pietraszak w swojej autobiografii pod tytułem dokładnie takim, jak pierwsze z cytowanych zdań. Faktycznie, trudno jest przebić popularnością Leonarda Pietraszaka, ale... czy w ogóle trzeba chcieć? Pani Wanda jest zasłużoną aktorka teatralną, autorką słuchowisk radiowych, dwóch telewizyjnych scenariuszy muzycznych, kilku tomików wierszy, pięciu książek utrzymanych w tonacji obyczajowych, ciepłych opowieści, których osią często jest kobieca przyjaźń, a także współautorką scenariusza serialu telewizyjnego pt. „Siedlisko”. Ma na koncie też role filmowe i dubbingowe.  

czwartek, 21 kwietnia 2022

Małgorzata Walewska

Kolekcjonowanie autografów ma też swoje bardzo pożyteczne oblicze. Wiele gwiazd wspiera akcje charytatywne przekazując autografy na licytacje. W tej sytuacji dużo łatwiej rozstać się nawet z całkiem pokaźną ilością gotówki. Oczywiście to i tak nie zastąpi drogi listownej, bo w końcu chodzi tu o stworzenie cienkiej relacji fan-gwiazda. Niemniej, udział w aukcjach charytatywnych jest sympatycznym uzupełnieniem tego hobby i zbiór autografów nabytych w taki sposób stanowi istotny fragment mojej kolekcji.

Małgorzata Walewska od dawna oczarowuje mnie swoim głosem i osobowością. W zasadzie nie oglądam telewizji, ale od dwóch lat wśród wyjątków jest program rozrywkowy "Twoja twarz brzmi znajomo", gdzie jako jurorka jest po prostu przeuroczą mega-profesjonalistką. Autograf Pani Małgorzaty kupiłem 3 lata temu, gdy programu jeszcze nie znałem, ale znałem jej piękny mezzosopran, choć nigdy nie było mi dane usłyszeć go na żywo. 
Na odwrocie zdjęcia są piękne podziękowania za pomoc. 

środa, 20 kwietnia 2022

Clive Revill

Należę do pokolenia szczęściarzy, którzy mogli zobaczyć prawdziwą oryginalną trylogię w kinie. Dziś w obiegu są wersje specjalne, cyfrowo odnowione, zmienione etc i tak naprawdę to już nie są TE Gwiezdne Wojny, które sprawiały, że siedziało się w kinie z szeroko otwartymi oczami i ustami. 

"Imperium kontratakuje" to absolutny rekordzista jeśli chodzi o liczbę moich wizyt w kinie na jednym filmie. Gdy wiele lat temu zliczałem zachowane bilety to było ich 18 (do dziś nie zachował się żaden 😟), ale wydaje mi się, że łącznie byłem 21 razy na tym epickim arcydziele. 

Moje pokolenie fanów Gwiezdnych Wojen to pokolenie "Han strzelił pierwszy" i... "Clive Revill jest prawdziwym Imperatorem". No właśnie! Clive Revill... on to miał głos. Mimo wszystko szkoda, że został podmieniony w VI części na Iana McDiarmida, ale można to zrozumieć bowiem ucharakteryzowaną postać zagrała... Elaine Baker. Takie wachlowanie mogłoby być trochę przekombinowane w dużo większej roli jaką odegrał Imperator w "Powrocie Jedi", więc postawiono na jednego aktora i jeden głos.

Wysłałem dwa zdjęcia (po jednym dla siebie i dla syna), ale niestety wróciło podpisane tylko dla mnie. Trochę to dziwne, bowiem Clive Revill wówczas bez problemów podpisywał korespondencję fanowską. Może po prostu było to zwykłe przeoczenie.  

poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Karty kolekcjonerskie

Kolekcjonowanie autografów na pewnym etapie może się wymknąć poza ramy hobby rozwijanego drogą listowną. Wówczas na pomoc przychodzą firmy zajmujące się tym zawodowo (np. Topps lub Ritterhouse). Niestety, z reguły jest to droga zabawa, bo karta z autografem trafia się raz na kilkanaście zestawów, a przy tym jest to strzał w ciemno. Niemniej jeśli ktoś jest szczęściarzem to jest to jedyna droga na zdobycie jakiegoś cudownego i koszmarnie drogiego autografu (np. Harrisona Forda), a jeśli wylosuje się coś co nie przypadnie do gustu to zawsze można to sprzedać. 
Plusem kart z autografami jest to, że dość ciężko je podrobić i przy minimum wiedzy łatwo wykryć fałszerstwo. Wyjątkowo rzadko firmom zdarzają się wpadki i gwiazdy zamiast podpisać je ręcznie... wyręczają się autopenem. Przypadki takie są szeroko komentowane na forach i na firmę, a zwłaszcza na nieroztropną gwiazdę lecą wtedy potężne gromy, więc takie przypadki są obecnie wyjątkową rzadkością.
Karty z podpisami dzielą się na dwie grupy tj. na takie, które gwiazda faktycznie trzymała w rękach i podpisała oraz na takie, na które naklejono wcześniej podpisaną przezroczystą naklejkę. W sumie te pierwsze są "cenniejsze", ale nie fetyszyzowałbym ich, bo z reguły naklejka jest z jakimś hologramem co utrudnia fałszerstwo. Wszystko sprowadza się do satysfakcji, że podpisujący dotykał karty ręką ;)  
Prócz kart z autografami są też karty zawierające rekwizyty filmowe. Najczęściej jest to fragment ubrania lub innego przedmiotu, który udało się pozyskać od wytwórni i rozdzielić na kilka czy kilkaset kawałków. Trzeba być przy tym ostrożnym, gdyż czym innym jest materiał, z którego uszyto stroje, a czym innym fragment stroju fizycznie noszonego na planie. Warto uważnie czytać opis.

sobota, 16 kwietnia 2022

Caroline Blakiston

Pomyłki w dedykacjach to osobny i ciekawy temat. Najsympatyczniejszą jaka mi się trafiła to ta od Caroline Blakiston, która wcieliła się w postać Mon Mothmy w "Powrocie Jedi".
Pani Caroline przestawiła jedną literkę i zadedykowała zdjęcie "To Marcni". Urocze.
To zdjęcie miałem jeszcze wysłać do Dermonta Crowleya (admirał Crix Madine), by stworzyć komplet, ale zawsze jakoś mam cykora by wysłać już podpisane autografy. To następstwo małego zaufania do poczty (niestety zwłaszcza naszej). 

Jeremy Bulloch

Wspomniałem już łowców nagród, więc nie sposób pominąć najważniejszego z nich. Boba Fett jest już postacią absolutnie kultową. Wcieliło się w niego kilku aktorów, ale najważniejszym jest Jeremy Bulloch, który nosił tę zieloną zbroję w "Imperium kontratakuje". 
To jeden z pierwszych autografów jakie udało mi się zdobyć. Co ciekawe Jeremy, który już wówczas bardzo często podpisywał się tylko imieniem, obdarzył nas pięknymi pełnymi podpisami. Trochę się przy tym rozpędził i zadedykował wszystkie zdjęcia mojemu synowi. Na szczęście w porę to zauważył i usunął dedykacje wstawiając na ich miejsce nowe. Pozostał ślad (a na jednym zdjęciu wyszło podwójne "To") co jest dla mnie fajną kolekcjonerską ciekawostką.   
W sumie mam pięć autografów Jeremy'ego (dwa zdobyłem listownie, trzy kupiłem)... co oznacza, że chyba mogę być zaliczony do fanklubu łowców nagród ;)
Mimo to pokażę zdjęcie, na którym Jeremy gra inną postać.  

Klementyna Umer

Niby trochę pozostając w nurcie muzycznym, ale jednak pora wracać do Gwiezdnych Wojen. Klementyna Umer to piosenkarka, aktorka teatralna i dubbingowa, która użyczyła swojego głosu pantoriańskiej senator Riyo Chuchi w serialu "Wojny Klonów". Ta drugoplanowa postać pojawiła się na krócej lub dłużej aż w 16 odcinkach. 
Autografy Pani Klementyny zdobyłem w następstwie przemiłej korespondencji. Cieszę się, że mogłem zrewanżować się głosując na Yacha publiczności i przyczynić się do zwycięstwa klipu "Nie poznaję siebie".
Niestety, w dniu doręczenia listu do mojej skrzynki lało jak z cebra i list uległ zamoczeniu. Wszystkie zdjęcia wyszły z tego bez szwanku za wyjątkiem pierwszego, które... nasiąkło tuszem z pieczątki na kopercie (co widać nad lewym okiem Chuchi 😞).

Patricia Kelly

Pozostając w klimacie objawień muzycznych mogę śmiało napisać, że rok 1994 w Polsce należał śpiewającej rodziny, czyli do Kelly Family. Połączenie popu i folku przypadło słuchaczom do gustu. Album "Over The Hump" uzyskał w naszym kraju status potrójnie platynowej płyty, a w Europie sprzedano ich grubo ponad 4 miliony. Choć największą popularność zdobył utwór "An Angel" to muszę przyznać, że na żywo nic nie dorównywało "First Time" śpiewanemu przez Patricię Kelly. Zastanawiałem się kiedy w Hali Wybrzeże wylecą wszystkie szyby :).
Jestem bardzo elastyczny jeśli chodzi o muzyczne klimaty, więc pomimo faktu, że wolę dużo mocniejsze uderzenie to mam sentyment do Kelly Family i z pewną nostalgią wracam do utworów z tamtych lat... zwłaszcza do "First Time". W tej sytuacji nie pozostało nic innego jak napisać do Patricii Kelly prośbę o autograf. Wysłałem dwa zdjęcia i pocztówkę, którą kupiłem po koncercie w 1997 roku.
Po trzech miesiącach wróciły niepodpisane, ale... otrzymałem kartę z autografem 👍. 

czwartek, 14 kwietnia 2022

Sanah

Sanah to muzyczne objawienie 2020 roku. Jej charakterystyczny wokal szybko przyciągnął rzesze fanów.  Mnie osobiście zauroczyła skromnością i szczerością - to takie niecodzienne w dzisiejszym świecie mediów. Choć ogólnie repertuar ma bardziej melancholijny to jej piosenka "Ale jazz!" jest najbardziej pozytywnie nastrajającym mnie polskim utworem od czasu "Małych rzeczy" Sylwii Grzeszczak :). 

Maja Gadzińska

Maja Gadzińska to aktorka gdyńskiego Teatru Muzycznego o trzyoktawowej skali głosu (e-e3). Miałem okazję zobaczyć i usłyszeć ją w głównych rolach: Molly ("Ghost") oraz Esmeraldy ("Notre Dame de Paris"), a także w skromniejszej roli Pavetty ("Wiedźmin"). Zagrała też takie postaci jak Sandy Olson w musicalu "Greese", czy Małgorzata w "Mistrzu i Małgorzacie".
Autograf zdobyłem dzięki pomocy znajomego. Jeśli to czyta to jeszcze raz dziękuję :) 

Tetiana Galitsyna

Tetiana Galitsyna to ukraińska artystka specjalizująca się w sztuce malowania piaskiem i animacji piaskowej. W 2013 roku wzięła udział w polskiej edycji programu "Mam talent!" i zwyciężyła otrzymując nagrodę w wysokości 300 tys. zł (połowę wygranej przekazała na cele charytatywne). Po zwycięstwie wraz z rodziną przeniosła się do Warszawy i otworzyła „Galitsyna Art School” - szkołę malowania piaskiem. Od tego czasu prowadzi widowiska artystyczne obejmujące malowanie piaskiem i światłem. 
Autograf zdobyłem po przedstawieniu, które miałam okazję obejrzeć w grudniu 2019 roku. 

środa, 13 kwietnia 2022

Laura Dern

Nie cierpię "Ostatniego Jedi". Po prostu mam jakąś traumę na sam dźwięk tego tytułu, ale... gdy pojawiła się okazja kupić w pakiecie certyfikowany przez BAS autograf  Laury Dern to nie potrafiłem się oprzeć. To jedna z moich ulubionych aktorek i ciągle marzy mi się dedykacją na zdjęciu z "Parku jurajskiego" (tym ze zdziwieniem na twarzy - jednym z trzech najlepiej zagranych we wszystkich filmach jakie widziałem).
Laura Dern, choć najbardziej znana z "Dzikości serca", "Parku jurajskiego" czy "Inland Empire", zdobyła Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej za rolę w dramacie "Historia małżeńska". Ma też na koncie pięć Złotych Globów, głównie za role telewizyjne. 

W sumie postać wiceadmirał Amilyn Holdo nie była tak tragiczna jak większość w tym... filmie (?).

Dave Prowse

"Asteroids do not concern me, Admiral. I want that ship autograph, not excuses." 😁

Mam w swojej kolekcji cztery autografy Davida Prowse'a, ale ten który prezentuję poniżej cenię najbardziej. Dlaczego? Bo jest najstarszy i jest wykonany długopisem. 

Darth Vader... mroczny lord... postać, która na zawsze będzie jedną z najbardziej rozpoznawalnych w historii kinematografii. W oryginalnej trylogii wcieliły się w niego w sumie cztery osoby, ale to Dave Prowse był tą wielką chodzącą górą czerni siejącą postrach na ekranie. Na szczęście postać została "doprawiona" wprost fenomenalnym głosem Jamesa Earla Jonesa. 

Co tu dużo kryć... moja ulubiona postać z Gwiezdnych Wojen!

Alan Harris

"Łowcy Nagród. Nie potrzebujemy tych szumowin." 
Tak w "Imperium kontratakuje" powiedział Admiral Piett :).
A jednak Galaktyka potrzebowała łowców i fani potrzebowali łowców, bo na trwałe zapisali się w kanonie Gwiezdnych Wojen. A wszystko zaczęło się od niepozornej sceny na pokładzie gwiezdnego niszczyciela. W rolę gadopodobnego trandoshanina wcielił się Alan Harris. Aktor ma na swoim koncie kilka małych ról i dublerek we wszystkich trzech częściach oryginalnej trylogii. Na niego szyto prototypowy, biały kostium Boby Fetta. 
Autograf zdobyłem listownie w 2019 roku. Rok później aktor zmarł mając niecałe 82 lata. 

Paul Brooke

Z ogromną nostalgią wspominam czasy, gdy humor w Gwiezdnych Wojnach był naturalny i stanowił jedynie sympatyczny dodatek do treści. W nowej trylogii humor jest głupkowaty i czasami musi "sklejać" całą wszechstronnie nieudolną scenę.
Jedną z najśmieszniejszych scen w "Powrocie Jedi" bez wątpienia jest lament nad truchłem rankora. W rolę opiekuna mierzącej 5 metrów bestii wcielił się Paul Brooke. Postać ta doczekała się nawet swojego imienia - Malakili. 

poniedziałek, 28 lutego 2022

Ewa Prus

Kolejna niespodzianka, która bardzo mnie ucieszyła. Dokładnie 3 lata i 10 dni - tyle czasu spokojnie czekałem na autograf od Ewy Prus. Z reguły po 2-3 latach wysyłam kolejny list, ale w tym przypadku agencja aktorska uprzedziła mnie o możliwym poślizgu w związku z nieobecności Pani Ewy w kraju. Więc cierpliwie czekałem... i doczekałem się.

Ewa Prus jest wokalistką, aktorką teatralną i dubbingową... a w zasadzie powinienem chyba odwrócić kolejność, gdyż dla mnie najważniejsza część jej pracy to dubbing. Przeglądając mój blog nikt nie będzie miał wątpliwości, że chodzi o klimaty Star Wars. Sabine Wren - jedna z pięciu głównych postaci serialu "Rebelianci" - w polskiej wersji językowej mówi właśnie głosem Ewy Prus :).
Ogólnie serial jest bardzo dobrze spolszczony i bohaterka niniejszego wpisu wykonała w nim świetną robotę! 

środa, 19 stycznia 2022

Piotr Grabowski

Jaka jest najlepsza rada dla poczatkujących kolekcjonerów autografów drogą listowną?
Nigdy nie traćcie nadziei.
Czytałem już o listach, na które odpowiedź otrzymywano po 14 latach. Trzeba pamiętać, że osoby do których piszemy nie mają w obowiązku siedzieć i odpisywać na bieżąco na żadną fanowską korespondencję. Bez względu na wszystko robią nam uprzejmość. Pamiętajcie o tym! 

Dzisiaj ze skrzynki na listy wyjąłem odpowiedź na list, który wysłałem 30.06.2019 roku. Super! Jednak się udało! 

Piotr Grabowski to aktor obdarzony głębokim głosem o bardzo interesującej barwie. Kompletnie, ale to kompletnie nie potrafię sobie wyobrazić nikogo innego w roli Kanana Jarrusa z "Rebeliantów"... a z Moniką Węgiel stworzyli perfekcyjny duet. Dla fanów Avengersów (do których ja akurat się nie zaliczam) jest przede wszystkim polskim głosem Thora. Lista postaci, którym Piotr Grabowski użyczył głosu jest długa, ale grał też w wielu filmach i serialach (np. "Tajemnica twierdzy szyfrów", czy cykl "... nad rozlewiskiem").