piątek, 13 maja 2022

Stewart Hett

Pozostając w klimacie wojskowości spróbuję cofnąć się aż o 73 lata, by wspomnieć zdarzenie bardzo słabo znane w naszym kraju. Chodzi o incydent na Jangcy, a właściwie jego najważniejszą część, czyli historię brytyjskiej fregaty HMS Amethyst. W czasie chińskiej wojny domowej okręt został uszkodzony przez artylerię komunistów i przez 101 dni był więziony na rzece w odległości około 150 mil morskich od ujścia do Morza  Wschodniochińskiego. 

Z załogi liczącej prawie dwieście osób po pochowaniu zabitych i ewakuacji rannych pozostało zaledwie 66 marynarzy, w tym tylko jeden oficer pokładowy: 23-letni podporucznik Stewart Hett. Wprawdzie z Nankinu przybył attaché morski i objął dowodzenie okrętem, ale Hett (awansował na jego zastępcę) był najlepiej obeznany z okrętem i z zaokrętowanymi na nim ludźmi. Dlatego to na tego młodego człowieka spadła większość obowiązków bezpośredniego dowodzenia załogą. 

Stewart Hett zakończył służbę w stopniu komandora podporucznika. Zmarł w 2019 roku, czyli gdy dopiero raczkowałem w zbieraniu autografów. Na szczęście w Wielkiej Brytanii dość popularne jest wydawanie kopert z okazji różnych spotkań rocznicowych i taką właśnie nabyłem z autografem bohatera tego wpisu. Rewelacyjnym bonusem są podpisy Jacka Frencha i Boba  Stone'a - radiotelegrafistów, którzy odebrali ponad 250 długich depesz z instrukcjami negocjacyjnymi od dowódcy brytyjskich Sił Dalekowschodnich. Przypominam, że wtedy nadawano alfabetem Morse'a, czyli po literce.        

Z incydentem związane są też dwie ciekawostki.
Kot pokładowy Simon jest jedynym zwierzęciem tego gatunku, jakie odznaczono Medalem Dickin uważanym za odpowiednik Krzyża Wiktorii (najwyższego brytyjskiego odznaczenia z męstwo).
Niszczyciel HMS Consort wysłany na ratunek ostrzeliwanej fregacie do dziś dzierży nieoficjalny rekord prędkości, jaką rozwinął duży okręt na rzece. Wyobraźcie sobie dwa tysiące ton stali rozcinające fale Jangcy z prędkością 53 km/h. 

czwartek, 12 maja 2022

Roméo Dallaire

Właśnie wyciągnąłem ze skrzynki pocztowej jeden z najważniejszych, a może i najważniejszy autograf, jaki do tej pory zdobyłem. 

Generał Roméo Dallaire był głównodowodzącym sił pokojowych ONZ w Rwandzie w latach 1993-1994.
Prawdopodobnie w Polsce nieprzesadnie wielu wie, że u progu XXI wieku właśnie w tym kraju doszło do ludobójstwa na niespotykaną skalę, nieznaną dotąd w dziejach świata. Generał Dallaire był główną postacią  próbującą zapobiec nadchodzącej rzezi. Niestety, choć włożył w to wszystkie siły to nie udało się i 7 kwietnia 1994 roku zaczęła się masakra. W ciągu trzech tygodni, gdy bojówki Hutu wymordowały - głównie maczetami - prawie pół miliona Tutsi, świat odmieniał wszystkie możliwe słowa, przez wszystkie możliwe przypadki by tylko nie powiedzieć "ludobójstwo". Powtórzę: prawie pół miliona w ciągu trzech tygodni! To nie jakaś tam statystyka. To okrutna śmierć dwa razy większej liczby ludzi niż ma moje miasteczko. DZIENNIE!

Dopiero 29 kwietnia na forum ONZ padło stwierdzenie, że „mogło dojść do aktów ludobójstwa”. Do tego czasu krępowano ręce dowódcy sił pokojowych, który starał się za wszelką ceną ratować sytuację. W pierwszych dniach nie zezwolono mu na przejęcie magazynów broni by ograniczyć skalę nadchodzących zbrodni. Prośby o zgodę na ochronę ludności w bazach sił pokojowych kończyły się przesłanym z ONZ nakazem bezstronności i nieangażowanie się w żadne walki (a i tak wbrew rozkazom zapewniano schronienie ludziom). Stany Zjednoczone odmówiły pomocy dla Rwandy. Francja, Chiny i Rosja sprzeciwiły się interwencji. No cóż, część tych krajów (przede wszystkim Francja i Chiny) dostarczyła uzbrojenie, którym dokonano ludobójstwa. 
Po brutalnym zamordowaniu belgijskich żołnierzy chroniących premier Rwandy, kraj ten wycofał swoje 400-osobowe siły pokojowe. W czasie największego nasilenia zbrodni na rwandyjskiej ziemi w ONZ podjęto decyzję o zmniejszeniu liczebności kontyngentu z około 2200 do... 270 (!) żołnierzy. Tak naprawdę na posterunku pozostali tylko Kanadyjczycy i żołnierze z Ghany oraz kilku innych krajów afrykańskich. Rozumiecie w jakiej sytuacji znalazł się generał Dallaire?! Balansując na granicy niesubordynacji od samego początku robił co mógł by ratować kogo się da. To człowiek bezgranicznego honoru, ale także jedną z najbardziej dramatycznych postaci współczesnych czasów. 

Trudno jest nawet oszacować dokładną liczbę ofiar, ale pomiędzy kwietniem, a lipcem 1994 roku zginęło... ponad 800 000 ludzi (niektóre źródła podają, że liczba przekroczyła milion).

Mógłbym długo pisać, ale by tak naprawdę zrozumieć co się wtedy działo trzeba sięgnąć po autobiograficzną książkę "Podać rękę diabłu" napisaną przez Roméo Dallaire'a przy współpracy z Brentem Beardsley'em. Niestety, nie została wydana po polsku, więc polecam tym, którzy w miarę płynnie czytają po angielsku. Dla pozostałych mogę polecić oparty na niej kanadyjski dramat po tym samym tytułem. W rolach głównych wystąpili Roy Dupuis i Deborah Kara Unger. Na tyle na ile to jest możliwe film oddaje klimat książki (generał Dallaire był konsultantem) i pozwala choć częściowo zrozumieć jak wyjątkowym człowiekiem jest bohater tego wpisu. 

Nawet wybór zdjęcia, które mi wysłał mówi dużo. To nie jest jakaś piękna portretówka w galowym mundurze, ale zdjęcie z towarzyszami broni i z tymi, których chronili... bo po to są żołnierze, by bronili tych, którzy nie potrafią się sami obronić. 

Wybaczcie, że nawet nie ślizgnąłem się po powierzchni tego tragicznego tematu, ale chcę zakończyć czymś optymistycznym. Generał Dallaire długo zmagał się z zespołem stresu pourazowego, ale ostatecznie udało mu się mocno stanąć na nogi. Opisuje to kolejna książka "Czekając na pierwszy blask"... zatem... nawet po najczarniejszej nocy nadchodzi świt.

środa, 11 maja 2022

Wiktoria Gorodeckaja

Gdy Wiktoria Gorodeckaja opuściła Litwę była tuż po maturze. Nie znała języka polskiego i nie miała żadnego doświadczenia aktorskiego. Mimo to zdecydowała się zamieszkać w Polsce i zostać aktorką. W obu przypadkach to była świetna decyzja. Po ukończeniu Szkoły Aktorskiej Jana i Haliny Machulskich, a następnie Akademii Teatralnej w Warszawie związała się z Teatrem Narodowym i od 2009 roku do dziś pozostaje w jego zespole aktorskim. Tak przy okazji... jakby ktoś chciał się wybrać to za 10 dni będzie premiera "Marii Stuart", w której gra tytułową rolę.

Wiktoria Gorodeckaja jest utytułowaną aktorką teatralną, ale ma też na swoim koncie role w wielu serialach, z których wymienię przede wszystkim "Pułapkę". 

Może najmniej znaną stroną kariery aktorskiej jest dubbing, ale każdy fan aktorstwa głosowego wie, że Natasza Romanoff (Czarna Wdowa) już od dziesięciu lat w polskich ścieżkach dźwiękowych wszystkich filmów i seriali mówi głosem Pani Wiktorii :)
Tyle, że to nie ta rola jest szczególna. Drogą bez powrotu jest wkroczenie w świat Gwiezdnych Wojen. Z tego uniwersum naprawdę nie ma już wyjścia ;) 
Wiktoria Gorodeckaja użyczyła głosu Suu Lawquane w zaledwie jednym odcinku serialu "Parszywa zgraja" i nie jestem pewien czy przystępując do pracy nad tą rolą wiedziała, że nie ma takiej możliwości by przejść obojętnie obok postaci jakiejkolwiek twi'lekanki. Nawet córka samego George'a Lucasa dołączając do obsady "Ataku klonów" wcieliła się w różowoskórą dziewczynę z Ryloth.
Twi'lekowie mają rzesze wiernych fanów i na żadnym poważnym starłorsowym zlocie nie może ich zabraknąć w cosplayu. 


poniedziałek, 9 maja 2022

Gosia Andrzejewicz

Repertuar Gosi Andrzejewicz to nie były jakoś tak moje klimaty muzyczne. Oczywiście wielokrotnie słyszałem "Słowa", czy "Pozwól żyć", ale tak naprawdę oczarowała mnie występem w jedynym programie rozrywkowy jaki oglądam, czyli "Twoja twarz brzmi znajomo". Wiedziałem, że ta dziewczyna potrafi śpiewać, ale że aż tak potrafi... to nie wiedziałem. Byłem pod ogromnym wrażeniem i osobiście to w finale zmieniłbym kolor jej twarzy z brązu na srebro ;) 
Zakup autografów zainicjowała córka, a ja z przyjemnością się dołączyłem, by wzbogacić swoje muzyczne zbiory o tę utalentowaną wokalistkę.
Dodam jeszcze, że wybór zdjęć na oficjalnej stronie jest wprost wzorcowy.

Anna Wyszkoni

Pamiętam czasy gdy Ania Wyszkoni podbijała listy przebojów w składzie zespołu Łzy. Takie hity jak "Narcyz się nazywam", czy "Agnieszka już dawno..." pochodzące z platynowej płyty "W związku z samotnością" są dziś rzadko grane w stacjach radiowych, ale odrobinkę starsze pokolenie powinno je doskonale pamiętać. Z tą grupa nagrała jeszcze jeden przebój, czyli "Oczy szeroko zamknięte" i kilka innych solidnych piosenek. 

Pod koniec współpracy z Łzami wydała pierwszy solowy album studyjny "Pan i Pani", który zdobył status podwójnej platynowej płyty. Był na nim utwór z muzyką Ani Dąbrowskiej, dzięki któremu piosenkarka dotarła na szczyty większości polskich list przebojów i pozostawała tam długie tygodnie. Oczywiście chodzi o nastrojowe "Wiem, że jesteś tam" utrzymane w konwencji modlitwy.

Małgorzata Ostrowska

Kilka następnych autografów, które przedstawię pochodzi z zakupów w oficjalnych sklepach internetowych. Lubię taką formę ze względu na przejrzystość i jasne zasady gry. Wprawdzie odziera to kolekcjonerstwo autografów z tej niesamowitej nutki jaką jest napisanie listu i oczekiwanie na jego skutek, ale w sumie pozwala na przyspieszenie budowania kolekcji. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie by w przyszłości napisać też list. 

Nie mogę zacząć inaczej niż od ikony polskiej muzyki rockowej. Z przerwami już od ponad czterdziestu lat na scenie (z czego dziesięć w Lombardzie), a Małgorzata Ostrowska nadal jest w świetnej formie! Którą piosenkę wokalistki lubię najbardziej? Chyba muszę wskazać na "Mister of America", bo to swoisty łącznik końcówki czasów Lombardu i późniejszej kariery solowej.  
Mimo to Małgorzata Ostrowska zawsze czaruje mnie "Podróżą w krainę baśni" ;)

Anita Lipnicka

Czasy, gdy płyta "Emu" szturmem zdobywała rynek okrywając się czterokrotną platyną, zbiegły się z takim etapem mojego życia, że słuchałem bardzo dużo muzyki. Siłą rzeczy nie mogło w tym wszystkim zabraknąć Varius Manx z Anitą Lipnicką. Następny album zespołu był absolutnie rewelacyjny i podniósł wynik platynowych płyt o jedną. Później była już tylko droga z górki. 

Z okresu solowej i duetowej kariery Anity Lipnickiej zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu album "Moje oczy są zielone" (mam go z autografem). Niestety, podobno fani nie byli zachwyceni nieco mocniejszym brzmieniem piosenkarki i płyta nie odniosła wielkiego komercyjnego sukcesu (choć była nominowana do nagrody Fryderyk 2000 w kategorii "Najlepszy album pop"). Ja to zawsze idę pod prąd... zwłaszcza, że lubię każde, nawet choć odrobinę mocniejsze brzmienie 🎸💪 😉. Muszę też dodać, że mam takie nieodparte wrażenie, jakby większość piosenek była śpiewana z szerokim uśmiechem.   

piątek, 6 maja 2022

Bożena Stryjkówna

Kolejny autograf, który jakiś czas temu kupiłem na aukcji charytatywnej. 

W zasadzie Bożena Stryjkówna jest aktorką teatralną i przez ponad trzy dekady związana była z Teatrem Ochoty, ale... chyba nikt nie ma wątpliwości, że rzeszom kinomaniaków znana jest jako Lamia Reno z kultowej komedii "Seksmisja" w reżyserii genialnego Juliusza Machulskiego. Choć film odniósł niebywały sukces i na zawsze pozostanie w kanonie kina polskiego to później Bożena Stryjkówna odrzucała kolejne proponowane jej role jako za mało ambitne lub ograniczające się do pełnienia na ekranie "funkcji dekoracyjnej". Ostatecznie całkowicie zrezygnowała z kariery filmowej poświęcając się teatrowi.

W jednym z wywiadów powiedziała: "Czasami ludzie nie wiedzą skąd mnie znają, a czasami nie mają z tym problemu i mówią, że „Seksmisja” to ich ulubiony film i mogą go zawsze oglądać. To miłe." No to w tym miejscu ja też przyłączam się. Pani Bożeno, mogę ten film oglądać w nieskończoność i nie mam żadnego problemu by wiedzieć skąd Panią znam 👍.  

środa, 4 maja 2022

Bai Ling

Oba autografy Bai Ling, które mam w swojej kolekcji kupiłem. To chyba najbardziej znana aktorka, która została "usunięta" w czasie montażu trylogii prequeli. Krążyły pogłoski, że Lucas kazał uznać scenę z jej udziałem w związku z tym, iż w owym czasie miewała już problemy by utrzymać na sobie ubranie, ale wytwórnia i sam George szybko to zdementowali. 
Kariera Bai Ling w Stanach Zjednoczonych zaczęła się od drugoplanowej, ale dość obszernej roli w filmie "Kruk". Trzy lata później przeskoczyła do zupełnie innej ligi jako Shen Yuelin w thrillerze "Red Corner", który u nas fatalnie (nomen omen!) przetłumaczono jako "Fatalna namiętność". Duża rola u boku Richarda Gere to była przepustka do wielkiego świata. Sam film został objechany przez krytyków jako nieprzekonujący i nie przypadł też do gustu widzom fundując finansowy dół. Niemniej jest to w gruncie rzeczy solidny obraz z klimatyczną muzyką, a bardzo dobra gra amerykańsko-chińskiej pary głównych aktorów (ze szczególnym naciskiem właśnie na Bai Ling) ratuje pewne niedostatki scenariusza. Ja obejrzałem z przyjemnością i chętnie wróciłem po latach. 
Niestety, później nie dane jej było zagrać żadnej większej roli i musiała się zadowolić skromniejszymi występami w takich filmach jak "Bardzo dziki zachód", "Anna i król", "Taxi 3", czy "Sky Kapitan i świat jutra". Z bardziej uznanych występów można jedynie wskazać rolę w horrorze "Pierożki", za którą zdobyła nagrodę dla najlepszej aktorki drugoplanowej na Hong Kong Film Awards w 2005 roku.  
W sumie szkoda, bo w "Red Corner" naprawdę pokazała duży potencjał. 
Bai Ling jest pierwszą Chinką, która znalazła się na okładce Playboya. Właśnie taki starłorsowy autograf z certyfikatem BAS udało mi się kiedyś kupić za takie pieniądze, że... dziś się z tego śmieję. 

A! Byłbym zapomniał: May the Fourth be with YOU!