Moja kolekcja książek z autografami jest całkiem pokaźna. Wśród nich mam taką, która chyba jest na czasie w związku z niedawną premierą filmu "Johnny".
"Szału nie ma, jest rak" to wydana w 2013 roku książka-wywiad przedstawiająca rozmowy Katarzyny Jabłońskiej z ks. Janem Kaczkowskim. Nie zrobiła na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia, ale cenię ją, bo mam z autografem. Natomiast na pewno mogę szczerze polecić "Grunt pod nogami". Jest to zbiór kazań ks. Jana... rozbudowanych, uzupełnionych i dostosowanych do potrzeb publikacji książkowej. Część z nich miałem okazję sam usłyszeć i muszę przyznać, że bez wątpienia był to świetny kaznodzieja.
środa, 23 listopada 2022
Jan Kaczkowski
niedziela, 9 października 2022
Emmanuelle Chriqui
Tę kanadyjską aktorkę po raz pierwszy zobaczyłem na ekranie gdy Canal+ emitował film familijny "Dzień bałwana". Choć w tym nieco głupawym filmie zagrała jedynie drugoplanową rolę Claire Bonner to nie dało się na nią nie zwrócić uwagi. W tym samym roku wystąpiła u boku Jonathana Tuckera w nawet nienajgorszej komedii "100 dziewczyn i ja". Ma też na koncie występ w chyba już klasycznym horrorze (w zasadzie to z rodzaju określanego angielskim terminem slasher) "Droga bez powrotu", a także w kasowym sukcesie jakim w 2008 roku była komedia "Nie zadzieraj z fryzjerem". No dobra, to głupi film jak nic, ale uśmiałem się na nim więcej niż raz :).
Jak sama przyznaje, codziennie pije kawę. To tak jak ja :). Na moim kubku napisane jest "Najpierw kawa, potem rządzenie światem" ;).
Autograf z certyfikatem BAS kupiłem przy okazji nabywania innych u dobrze mi znanego renomowanego sprzedawcy w Stanach Zjednoczonych. Licytacja poszła dobrze i wydałem bardziej niż akceptowalną kwotę. Jedyny minus, że zdjęcie jest ogromne. Niektóry uznaliby to wręcz za plus, ale ja mam problem z miejscem na ścianie.
Lari White
Są takie autografy, które po prostu muszę mieć! Czasami jedna mała rola zrobi na mnie takie wrażenie, że zapamiętuję ją najbardziej z całego filmu. Gdy pierwszy raz obejrzałem "Cast away", czyli uwspółcześnioną historię Robinsona Crusoe to miałem mieszane uczucia, ale film zmusił mnie do zadumy. Urzekła mnie końcowa scena. Właśnie w niej poznajmy postać, która pojawia się już na samym początku historii i zamyka klamrą część opowieści. W rolę Bettiny Peterson wcieliła się amerykańska piosenkarka country Lari White. O tak, zależało mi na jej autografie.
Lari White zmarła na raka otrzewnej 23 stycznia 2018 roku, zaledwie cztery miesiące po postawieniu diagnozy. Wtedy moje zainteresowanie zdobywaniem autografów było jeszcze w powijakach. Szczęśliwie piosenkarka zostawiła po sobie całkiem sporo autografów rozdanych na okładkach płyt i na zdjęciach. Z racji mojej fascynacji grafologią zdecydowałem się na zakup listu do jednego z fanów. Wyszło mi sporo treści do analizy, bo Lari White miała naprawdę interesujący charakter pisma. Poniżej przedstawiam końcówkę listu wklejoną pod kadr z filmu.
Później, przy okazji większych zakupów udało mi się też kupić kartę ze zdjęciem i autografem, więc mam w kolekcji dwa :).
wtorek, 4 października 2022
Richard Cunningham
Tym razem już całkowicie epizodyczna postać, bez większego znaczenia dla filmu, ale... o film właśnie tu chodzi. "Łotr 1 " to jedyna pełnometrażowa produkcja po czasach Lucasa, którą uważam za wartościową. Autograf każdego, kto pojawia się na planie tego filmu, ma szczególne miejsce w mojej kolekcji. Richard Cunningham wcielił się w postać generała Ramdy, dowódcy garnizonu w imperialnym kompleksie na Scariff.
Kenneth Colley
"Komandorze Piett! Proszę przygotować się do wysadzenia desantu poza polem siłowym i rozwinąć flotę tak, aby nic nie wydostało się z planety. Pan tu teraz dowodzi... admirale Piett"
Jedna z moich ulubionych scen... w moim autorskim tłumaczeniu, bowiem powszechne jest tłumaczenie "captain" jako "kapitan", ale jeśli ściśle wiązać to do stopni wojskowych we flocie u nas jest to raczej komandor. Zresztą tłumaczenie stopni w filmach i książkach Star Wars obarczone jest pewnym niezrozumieniem różnic pomiędzy flotą, a oddziałami lądowymi. Błędów w tłumaczeniach jest tyle co skwarków w dobrej kaszy. Ot np. gdy Ahsoka dostaje pierwsze zadanie bojowe jest tytułowana "commander Tano", co jest tłumaczenie jako "dowódca Tano". Tyle, że "commander" w języku angielskim ma dwa znaczenia i drugim jest... stopień wojskowy. Ale dość już tego pobocznego ględzenia. Pora wrócić do bohatera tego wpisu.
Ken Colley nie ma na koncie wielkich ról filmowych. Zazwyczaj grał postacie drugoplanowe lub epizodyczne. Można byłoby wymienić te bardziej znane tytuły czyli "Żywot Briana" lub "Firefox"... ale... wejście w uniwersum gwiezdnych wojen to coś, czego nie można porównać z niczym innym. Szacuje się, że co trzeci człowiek na świecie, choć raz oglądał coś co opowiada o wydarzeniach dawno, dawno temu, gdzieś w odległej galaktyce...
Postać admirała Firmusa Pietta pojawia się na ekranie jedynie przez 3 minuty. O zgrozo! To dwa razy mniej niż np. Holdo. Pomimo tego Colley'owi to wystarczyło, by nadać roli ciekawy charakter i zrobił to wyśmienicie. Warto też sięgnąć po książkę, by rozbudować tę postać o jej przemyślenia.
Mam 6 autografów Kena Colley'a, ale żadnego nie zdobyłem listownie. Może powinienem spróbować?
piątek, 12 sierpnia 2022
Natalia Szroeder
O tym, że Natalia Szroeder potrafi śpiewać wiedziałem odkąd pojawiała się na scenie muzycznej. Mimo to jej muzyka nie jest tym, co do mnie łatwo dociera. Najbardziej przypomina mi to moje podejście do Justyny Steczkowskiej, co do której nie mam cienia wątpliwości, że ma rewelacyjny głos, ale rzadko jej utwory to moje klimaty.
W 2015 roku Natalia Szroeder szturmem zdobyła moje uznanie wykonując "I have nothing" w "Twoja twarz brzmi znajomo". To niewątpliwie jeden z najlepszych występów w całej historii tego programu. Choć Natalia nie dostała się do finału to i tak wrażenia po czymś tak pięknym nie da się w żaden sposób zatrzeć.
Tym razem autograf zdobyty bardzo nietypowo. Nie było mnie na lipcowym koncercie we Władysławowie, gdzie miałbym najbliżej, ale...autograf załatwił dla mnie syn szwagra, któremu w tym miejscu z całego serca dziękuję, bo dostałem piękny prezent-niespodziankę i to bez żadnej okazji :)
Muszę przyznać, że Natalia Szroeder też powinna się cieszyć, że to akurat on był wtedy na koncercie, bo... jest ratownikiem medycznym i zabezpieczał imprezę. Muszę dodać, że skończył studia z wyróżnieniem i naprawdę jest dobry w tym co robi, więc gwiazda koncertu mogła być zupełnie spokojna, iż w razie czego ona i publiczność są pod mega-fachową opieką!
piątek, 13 maja 2022
Stewart Hett
Pozostając w klimacie wojskowości spróbuję cofnąć się aż o 73 lata, by wspomnieć zdarzenie bardzo słabo znane w naszym kraju. Chodzi o incydent na Jangcy, a właściwie jego najważniejszą część, czyli historię brytyjskiej fregaty HMS Amethyst. W czasie chińskiej wojny domowej okręt został uszkodzony przez artylerię komunistów i przez 101 dni był więziony na rzece w odległości około 150 mil morskich od ujścia do Morza Wschodniochińskiego.
Z załogi liczącej prawie dwieście osób po pochowaniu zabitych i ewakuacji rannych pozostało zaledwie 66 marynarzy, w tym tylko jeden oficer pokładowy: 23-letni podporucznik Stewart Hett. Wprawdzie z Nankinu przybył attaché morski i objął dowodzenie okrętem, ale Hett (awansował na jego zastępcę) był najlepiej obeznany z okrętem i z zaokrętowanymi na nim ludźmi. Dlatego to na tego młodego człowieka spadła większość obowiązków bezpośredniego dowodzenia załogą.
Stewart Hett zakończył służbę w stopniu komandora podporucznika. Zmarł w 2019 roku, czyli gdy dopiero raczkowałem w zbieraniu autografów. Na szczęście w Wielkiej Brytanii dość popularne jest wydawanie kopert z okazji różnych spotkań rocznicowych i taką właśnie nabyłem z autografem bohatera tego wpisu. Rewelacyjnym bonusem są podpisy Jacka Frencha i Boba Stone'a - radiotelegrafistów, którzy odebrali ponad 250 długich depesz z instrukcjami negocjacyjnymi od dowódcy brytyjskich Sił Dalekowschodnich. Przypominam, że wtedy nadawano alfabetem Morse'a, czyli po literce.
Z incydentem związane są też dwie ciekawostki.
Kot pokładowy Simon jest jedynym zwierzęciem tego gatunku, jakie odznaczono Medalem Dickin uważanym za odpowiednik Krzyża Wiktorii (najwyższego brytyjskiego odznaczenia z męstwo).
Niszczyciel HMS Consort wysłany na ratunek ostrzeliwanej fregacie do dziś dzierży nieoficjalny rekord prędkości, jaką rozwinął duży okręt na rzece. Wyobraźcie sobie dwa tysiące ton stali rozcinające fale Jangcy z prędkością 53 km/h.
czwartek, 12 maja 2022
Roméo Dallaire
Właśnie wyciągnąłem ze skrzynki pocztowej jeden z najważniejszych, a może i najważniejszy autograf, jaki do tej pory zdobyłem.
Generał Roméo Dallaire był głównodowodzącym sił pokojowych ONZ w Rwandzie w latach 1993-1994.
Prawdopodobnie w Polsce nieprzesadnie wielu wie, że u progu XXI wieku właśnie w tym kraju doszło do ludobójstwa na niespotykaną skalę, nieznaną dotąd w dziejach świata. Generał Dallaire był główną postacią próbującą zapobiec nadchodzącej rzezi. Niestety, choć włożył w to wszystkie siły to nie udało się i 7 kwietnia 1994 roku zaczęła się masakra. W ciągu trzech tygodni, gdy bojówki Hutu wymordowały - głównie maczetami - prawie pół miliona Tutsi, świat odmieniał wszystkie możliwe słowa, przez wszystkie możliwe przypadki by tylko nie powiedzieć "ludobójstwo". Powtórzę: prawie pół miliona w ciągu trzech tygodni! To nie jakaś tam statystyka. To okrutna śmierć dwa razy większej liczby ludzi niż ma moje miasteczko. DZIENNIE!
Dopiero 29 kwietnia na forum ONZ padło stwierdzenie, że „mogło dojść do aktów ludobójstwa”. Do tego czasu krępowano ręce dowódcy sił pokojowych, który starał się za wszelką ceną ratować sytuację. W pierwszych dniach nie zezwolono mu na przejęcie magazynów broni by ograniczyć skalę nadchodzących zbrodni. Prośby o zgodę na ochronę ludności w bazach sił pokojowych kończyły się przesłanym z ONZ nakazem bezstronności i nieangażowanie się w żadne walki (a i tak wbrew rozkazom zapewniano schronienie ludziom). Stany Zjednoczone odmówiły pomocy dla Rwandy. Francja, Chiny i Rosja sprzeciwiły się interwencji. No cóż, część tych krajów (przede wszystkim Francja i Chiny) dostarczyła uzbrojenie, którym dokonano ludobójstwa.
Po brutalnym zamordowaniu belgijskich żołnierzy chroniących premier Rwandy, kraj ten wycofał swoje 400-osobowe siły pokojowe. W czasie największego nasilenia zbrodni na rwandyjskiej ziemi w ONZ podjęto decyzję o zmniejszeniu liczebności kontyngentu z około 2200 do... 270 (!) żołnierzy. Tak naprawdę na posterunku pozostali tylko Kanadyjczycy i żołnierze z Ghany oraz kilku innych krajów afrykańskich. Rozumiecie w jakiej sytuacji znalazł się generał Dallaire?! Balansując na granicy niesubordynacji od samego początku robił co mógł by ratować kogo się da. To człowiek bezgranicznego honoru, ale także jedną z najbardziej dramatycznych postaci współczesnych czasów.
Trudno jest nawet oszacować dokładną liczbę ofiar, ale pomiędzy kwietniem, a lipcem 1994 roku zginęło... ponad 800 000 ludzi (niektóre źródła podają, że liczba przekroczyła milion).
Mógłbym długo pisać, ale by tak naprawdę zrozumieć co się wtedy działo trzeba sięgnąć po autobiograficzną książkę "Podać rękę diabłu" napisaną przez Roméo Dallaire'a przy współpracy z Brentem Beardsley'em. Niestety, nie została wydana po polsku, więc polecam tym, którzy w miarę płynnie czytają po angielsku. Dla pozostałych mogę polecić oparty na niej kanadyjski dramat po tym samym tytułem. W rolach głównych wystąpili Roy Dupuis i Deborah Kara Unger. Na tyle na ile to jest możliwe film oddaje klimat książki (generał Dallaire był konsultantem) i pozwala choć częściowo zrozumieć jak wyjątkowym człowiekiem jest bohater tego wpisu.
Nawet wybór zdjęcia, które mi wysłał mówi dużo. To nie jest jakaś piękna portretówka w galowym mundurze, ale zdjęcie z towarzyszami broni i z tymi, których chronili... bo po to są żołnierze, by bronili tych, którzy nie potrafią się sami obronić.
Wybaczcie, że nawet nie ślizgnąłem się po powierzchni tego tragicznego tematu, ale chcę zakończyć czymś optymistycznym. Generał Dallaire długo zmagał się z zespołem stresu pourazowego, ale ostatecznie udało mu się mocno stanąć na nogi. Opisuje to kolejna książka "Czekając na pierwszy blask"... zatem... nawet po najczarniejszej nocy nadchodzi świt.
-
Jest! Potrójny sukces, mój jako kolekcjonera, ale chyba muszę tu sięgnąć do korzeni. "Wojny klonów" to mocny serial, który dorasta...
-
Chyba już kilka razy wspominałem, że olbrzymia większość certyfikatów autentyczności ma wartość mniejszą niż papier lub folia, na których je...